strona główna
Salon samochodowy
w ostatnim numerze
czytaj także

Citroen C4 by Loeb
Szacunek dla Mistrza
13-08-2007, tekst: Grzegorz Traczewski, foto: archiwum

Oj, coś nie idzie, a własciwie nie jedzie w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Świata Sebastianowi Loebowi. Duet fabrycznych Fordów rwie do przodu, a Citroen ubiegłorocznego Mistrza Świata coś jakby niekoniecznie.


Prezentowany model: Citroen C4, wyposażenie: C4 by Loeb, silnik: 2.0i 16V (180 KM), cena: 93 300 złotych.

Jednak co Mistrz to Mistrz i szacunek człowiekowi się należy. Tak więc specjaliści Citroena od marketingu postanowili Loeba i jego sukcesy uczcić. Wzięli na warsztat C4 VTS pozmieniali to i owo i powstało C4 by Loeb. Dodali do tego jeszcze mniejsze C2, w którym  zrobili podobny zabieg i dwie limitowane serie tych urządzeń trafiły do klientów.

By Loeb wygląda prawie jak, też już usportowiony, VTS. Można go jednak kupić w jednym z dwóch jedynie słusznych kolorach: czerwonym lub czarnym. Charakterystyczne są białe felgi siedemnastki, tylny spojler i napis głoszący, że to ... „by Loeb” z kolejnym numerem w limitowanej serii. W środku usportowione fotele, koło kierownicy, pedały, czerwone akcenty i... to wszystko w temacie sport.  Pod maską rzędowa dwulitrówka o mocy 177 koni, czyli tak sobie, jak na auto o sportowych ambicjach.

Przyznam się, że jestem kibicem wspomnianego już francuskiego kierowcy i na dodatek podoba mi się trzydrzwiowa bryła C4. Czyli komplet, by nie być bezstronnym autorem tekstu. Ale jednak spróbuję...

Z radością zasiadłem w wygodnym fotelu za kierownicą czerwonego C4 jak w WRC. Odpaliłem urządzenie - zamruczało ciekawie, acz nie tak, jakbym się tego spodziewał. Ruszyłem i od razu stwierdziłem, że „rajdówka” to to nie jest. Zawieszenie jest układne, nie przeszkadza, ale też pozytywnie nie zaskakuje. Poszukałem odcinka drogi z większą ilością zakrętów – trochę sobie popiratuję. Już pierwsze winkle ostudziły mój twórczy zapał. „Cytryna” jak na tę markę przystało kiwała na boki, przy hamowaniu nurkowała w kierunku nawierzchni.

Przy pokonywaniu zakrętów poznaje się też, co potrafi układ kierowniczy. Zacznijmy od kierownicy - samo koło obszyte skórą i ma „patent” ze stałym środkiem. Mi się podoba, choć w aucie sportowym mogłoby być to koło tradycyjne. Sam układ kierowniczy ze sportem raczej nic wspólnego nie ma i choć trudno mu coś zarzucić przy normalnej jeździe, to przy „zaostrzeniu” warunków brakowało mi nieco pewności w utrzymaniu toru jazdy.

Kolejny temat to silnik. Dwa litry bez turbodoładowania nie łaskoczą, tak jak powinny. To, że silnik trzeba kręcić prawie do odcięcia (sygnalizuje ten moment czerwone błyśnięcie  podświetlenia obrotomierza) to normalne. Ale jednak jego umiejętności należy ocenić, w sportowej skali ocen oczywiście, jako tylko poprawne.

Nie miałem pod ręką urządzeń do mierzenia długości drogi hamowania, a więc mogę tylko powiedzieć, że oceniam pracę układu po prostu dobrze. Łatwy do wyczucia, bez agresywnego ABS-u pozwalał na odrobinę „szaleństwa”.

Ale jest w tym samochodzie coś na nie. Tym minusem jest pięciobiegowa skrzynia. Długie drogi zmiany i brak precyzji denerwowały i psuły ogólnie jednak pozytywny wizerunek samochodu.

Po kilku dniach jazdy loebową C4 moja sympatia do niej wzrastała. Zawieszenie sprawdziło się w dłuższej trasie, a i fotel oszczędził mój kręgosłup. A, że przegrywałem na starcie z zajadłymi ścigantami, którzy na czerwony kolor auta reagowali jak byki na czerwoną płachtę i duch walki pchał ich ostro do przodu to drobiazg.

Na koniec poproszę, aby specjaliści z Citroëna w przyszłości zmienili skrzynię na „szóstkę”, przyspieszyli jej działanie i zmienili sterowanie. I jeszcze poproszę o autograf Mistrza na  obrotomierzem.

Czytaj także:
· Bezpieczeństwo dziecka w Citroenie C4 by Loeb 13-08-2007
· Wybrane dane techniczne 13-08-2007

Zobacz także:
· Fotogaleria 13-08-2007