SALON SAMOCHODOWY
Prezentacje | Izera
Enigmatyczna Izera
28-07-2020 | tekst: Maciej Kalisz | foto: ElectroMobility Poland
Spółka ElectroMobility Poland zaprezentowała w końcu efekt swojej czteroletniej działalności. Zobaczyliśmy dwa prototypy polskiego samochodu elektrycznego, w których poza nazwą i logo reszta pochodzi… z importu.
Przed czterema laty premier Mateusz Morawiecki przedstawił plan rozwoju elektromobilności w Polsce. Założono w nim, że do 2025 roku liczba rejestracji pojazdów elektrycznych ma przekroczyć milion sztuk. Znaczną ich część mają stanowić modele krajowej marki. Problem w tym, że z czasów polskiej motoryzacji pozostały jedynie eksponaty muzealne.
Niemniej obrany punkt wyjścia jest wydaje się być sensowny. Można się zgodzić, że przejście z jednostek spalinowych na elektryczne to nowe rozdanie w branży. To sytuacja, w której mogą wyrównać się szanse pomiędzy obecnymi koncernami i nowicjuszami. I warto, jeśli się posiada odpowiednie środki oraz moce, ten moment wykorzystać.
Jesienią 2016 roku zostaje powołana do życia spółka ElectroMobility Poland (EMP). W jej skład solidarnie wchodzi czterech gigantów: Enea, Energa, PGE i Tauron. We wszystkich Skarb Państwa ma mniejsze lub większe udziały. Kwartet ten rządzi polskim rynkiem energetycznym, na którym jest i producentem i dystrybutorem i sprzedawcą. Ale kapitał założycielski spółki EMP w wysokości 40 mln (obecnie podwyższony do 70 mln) złotych nie robi wrażenia.
Kolejne lata upływają na… dokładnie nie wiadomo czym, bo spółka chętniej zasłaniała się tajemnicą niż dzieliła konkretami. Aż nadszedł czas na prezentację w dniu 28 lipca 2020 roku.
Po niej wiemy, że nowa marka samochód elektrycznych to Izera. Wybór może być zaskoczeniem i nasuwać różne konotacje. W rzeczywistości chodzi o pasmo gór w Sudetach Zachodnich. Pomysłodawcy chcieli w ten sposób powiązać ich łagodne ukształtowanie z charakterem auta. Ma być rodzinne, czyli bezpiecznie. A także do okolicznej przyrody, której czystość współgra z napędem "zero emisyjnym".
Z kolei logo ma podwójną symbolikę. To kompas wyznaczający kierunek ery elektromobilności i zarazem diament otoczony dłońmi (tu wracamy do auta rodzinnego). Do tego hasło marki brzmi "Milion powodów, by jechać dalej".
Poza nazwą marki i logo zaprezentowano dwa, jak je określono, prototypy demonstracyjne. Bezimienne modele to hatchback z segmentu C i mały SUV, który można by przypisać do crossoverów. Nie podano jednak nawet przybliżonych wymiarów tych aut.
Mogliśmy za to usłyszeć kilka słów o inspiracji dla tych projektów. Posłużyły do tego współczesne dzieła polskich artystów. Paleta kolorów została zaczerpnięta z prac Magdaleny Karpińskiej, linie nadwozia z rzeźb - nieżyjącej już - Katarzyny Kobro, zaś użyte materiały i formy wnętrza z dorobku - niedawno zmarłej - Magdaleny Abakanowicz. Fajne, kupujemy ten pomysł.
Nad całością projektu czuwał Tadeusz Jelec. Od 30 lat związany z Jaguarem, dla którego stworzył między innymi logo i model F-Type Coupe. Podczas dzisiejszej prezentacji stwierdził, że praca przy Izerze to "przełomowy moment w mojej karierze zawodowej". Z kolei za ostateczne nadanie kształtu odpowiada włoskie studio Torino Design.
Oprowadzając po wnętrzu hatchbacka przedstawiciele spółki EMP zwracali uwagę na połączenie współczesnej technologi z tradycyjnymi rozwiązaniami. Na kokpicie znalazły się cyfrowe zegary i panel dotykowy. Jednak do obsługi klimatyzacji pozostawiono - i naszym zdaniem słusznie - fizyczne przełączniki. Pod centralnym tunelem - co sugerowałoby zastosowanie elektroniki w automatycznej przekładni - wygospodarowano praktyczne miejsce, np. na damską torebkę. Klamki zewnętrzne chowają się w poszyciu drzwi.
W opisie aut uwypuklane są kwestie związane z bezpieczeństwem, "dlatego szczególną uwagę poświęcono zaawansowanym systemom wspomagania kierowcy". Na liście wyposażenia wymieniane jest: ESP, system ostrzegania przed zderzeniem, monitorowanie martwego pola czy rozpoznawanie znaków drogowych. Hmm, sorry, ale te elementy są lub wkrótce będą obowiązkowe na pokładzie wszystkich nowych samochodów w Unii Europejskiej.
Z kolei naszą uwagę zwraca wyposażenie związane z bezpieczeństwem i komfortem podróżujących dzieci. Na plus zapisujemy dodatkowe lusterko wewnętrzne pozwalające na obserwację pociech podróżujących na kanapie, a w plecach oparć foteli - także hatchbacka - składane stoliczki. Ujmują dodatkowe rączki na środkowych słupkach, które pomagają dzieciom przy samodzielnym wchodzeniu do samochodu. Są też dwa zaczepy magnetyczne do zamocowania tabletów i gniazda do podłączenia ich zasilania oraz nawiewy klimatyzacji.
Na skrajnych miejscach kanapy są oznaczenia punktów Isofix, a na zdjęciach prasowych widzimy zamontowane dwa duże foteliki. Jednak siedzące w nich dzieci pozbawione zostały… pasów bezpieczeństwa (pomijając już kwestie złego ustawienia zagłówków)! A, że pasy są to wiemy, bo sprawdziliśmy. Tu przedstawiciele ElectroMobility Poland mają jeszcze lekcję do odrobienia.
To tyle z wizualnych opisów, czas przejść do konkretów. Jednak nic z tego. Oba prototypy to samochody złożone z dostępnych na rynku części. Poczynając od platformy, poprzez baterie, na pozostałych podzespołach kończąc. Od kogo zostały zakupione nie wiadomo, podobnie jak tego czy zostaną użyte w wersji produkcyjnej. Na tym etapie prace koordynuje niemiecka firma, zwana integratorem, EDAG Engineering.
Obecny na prezentacji Izery prezes Polskiej Grupy Motoryzacyjnej, Adam Sikorski, liczy, że oba prototypy posłużą za wzór do przygotowania oferty przez krajowych producentów. Natomiast prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz, Piotr Dardziński, deklaruje gotowość do wsparcia na polu B+R (badania i rozwój).
Na tym etapie za wcześnie pytać o cenę potencjalnych modeli. Ale można założyć, że skoro to "polski" elektryk, to powinien mieścić się w widełkach rządowych dopłat. Te, według obecnego planu Zielony samochód, wynoszą 15 procent od maksymalnej ceny 125 tysięcy złotych.
Według założeń zasięg Izery na jednym ładowaniu ma wynieść do 400 kilometrów (pomiar WLTP). W tej operacji pomocna będzie aplikacja, o ile będzie do czego - poza własnym garażem - się podłączyć. To taki przytyk wynikający z naszych niedzielnych prób podładowania testowego właśnie auta. Pół dnia zajęło znalezienie wolnego (nie mylić bezpłatnego) gniazdka na terenie Warszawy. Szczęściem, że była to hybryda, a nie w stu procentach elektryk. Jałowe krążenie nie kosztowało więc nas stresu nagłego unieruchomienia samochodu, za to do środowiska poszybowało więcej CO2.
Być może do czasu uruchomienia seryjnej producji Izery to się zmieni. Spółka EMP planuje, że nastąpi to w 2023 roku, a w międzyczasie zdoła… wybudować własną fabrykę. Jej koszt szacowany jest na ponad 4 miliardy złotych. Jednak przy tym skali tego przedsięwzięcia to nie pieniądze wydają się być najpoważniejszym problemem.