SALON SAMOCHODOWY
Wrażenia z jazdy | Citroen C4 Cactus
Coraz ciaśniej w segmencie C
15-09-2014 | tekst: Maciej Kalisz | foto: archiwum
Citroen powiększył właśnie rodzinę C4 o auto o dość nietuzinkowym wyglądzie. Pomijając ten fakt trudno powstrzymać się od pytania, czy jest jeszcze dla niego miejsce?
Obecne na rynku C4 oferowane jest tylko jako hatchback. Jest to świetne auto pod wieloma względami, stąd trudno zrozumieć, dlaczego nie ma go w wersji kombi. Owszem, jeśli potrzebujemy większego mamy do wyboru 5- lub 7-osobowe C4 Picasso, które z nawiązką spełni rolę auta rodzinnego. Zresztą w Polsce to lider swego segmentu, ale nie każdy potrzebuje aż takiej przestrzeni dla pasażerów, no i te minivany są droższe. W ofercie jest jeszcze wersja Aircross - nieco dłuższa i wyższa, trochę uterenowiona, ale to też hatchback. Kombi nie znajdziemy także w marce DS.
Półkę niżej mamy model C3, a zaraz po nim C3 Picasso. Ten ostatni jest bardzo ciekawą propozycją dla osób szukających miejskiego, ale i przestronnego auta.
I teraz pomiędzy C3 Picasso, a C4 wjeżdża Cactus, też jako hatchback. O niewielkich różnicach pomiędzy nimi świadczy porównanie rozstawów osi - odpowiednio - 2540, 2595 i 2608 mm. A bagażnik? Pierwszy ma 385 (po przesunięciu całości kanapy nawet 500), Cactus 358 (bez możliwości dzielenia oparć kanapy), a C4 380 litrów. Jakby nie patrzeć - na samym tylko podwórku Citroena - robi się ciasno.
Ale C4 Cactus już broni się wynikami sprzedaży. Zdecydowało się na niego ponad 15 tys. klientów, z czego co czwarty to firma. W Polsce dopiero co trafił do salonów i wybrało go już 55 osób.
Cactus to przede wszystkim - obok debiutującej C1 - prekursor nowych Citroenów. Od teraz obowiązuje więcej desingu, komfortu i użytecznych technologii.
Z tej pierwszej cechy Citroen znany jest nie od dziś. W przypadku Cactusa wyróżniają się plastikowe nakładki mające chronić karoserię przed drobnymi uszkodzeniami. To najbardziej odważna decyzja projektantów. Panele te - nazwane Airbump - wykonano z dwóch warstw różnego plastiku, a przestrzeń pomiędzy nimi wypełniono powietrzem.
W praktyce mają wytrzymać uderzenie do 4 km/h, oprzeć się zadrapaniom, a w przypadku wgniecenia łatwo im przywrócić pierwotny kształt. Nakładki są też odporne na działanie promieni UV i dostępne w kilku kolorach kontrastujących z lakierem nadwozia. To swego rodzaju sposób na personalizację auta.
Nie mniej ciekawe, ale już stonowane, wzornictwo znajdziemy wewnątrz. Dwukolorowy kokpit współgra z elementami tapicerki, pojawia się kilka subtelnych nawiązań do okuć przeniesionych ze starych walizek. Na tle tego zabrakło chyba pomysłu na wkomponowanie dwóch paneli - pełniącego rolę zestawu zegarów za kierownicą i dotykowego ekranu LCD. Miało być nowocześnie, ale sprawiają wrażenie doklejonych w ostatniej chwili.
Na komfort jazdy ma wpływać m.in. kanapa - nazwana sofą - zastępująca dwa przednie fotele (tylko ze skrzynią ETG), panoramiczny dach, w którym po raz pierwszy użyto filtru UV4 (opcja) i wbudowane w ramię wycieraczki dysze spryskiwaczy (efektywniej czyszczą przednią szybę).
Z kolei wśród użytecznych technologii wyróżnia się system automatycznego parkowania (znamy to już z nowego C4 Picasso) i wspomniany 7-calowy ekran dotykowy (do sprawdzenia jego pełnej funkcjonalności zabrakło specjalnego klucza dostępu).
Najlepszym sprawdzianem wymienionych cech Cactusa będzie zatem jego test. Póki co pozostają dalsze rozważania teoretyczne, co do jego miejsca w gamie Citroena.
Wraz z nim Francuzi wprowadzają nowe poziomy wyposażenia - Start, Live, Feel i Shine (ostatnie dwa także w rozszerzonej Edition). Trudno więc porównać ich zawartość do pozostałych modeli Citroena. Zwraca za to uwagę adnotacja przy przedniej poduszce powietrznej pasażera. Zamiast w kokpicie umieszczono ją w podsufitce nad krawędzią przedniej szyby.
Wśród jednostek napędowych dostępny jest 3-cylindrowy silnik benzynowy 1.2 PureTech i wysokoprężny 1.6. Pierwszy oferowany jest w trzech konfiguracjach 75, 82 i 110 koni mechanicznych (dwa najmocniejsze z systemem start/stop), a drugi jako e-HDi 92 oraz BlueHDi 100 KM. W standardzie montowana jest 5-biegowa skrzynia manualna. Wyjątkiem jest benzynowy 82 KM oferowany także z 5-biegową skrzynią elektrycznie sterowaną ETG i słabszy diesel z wyłącznie ETG, ale o sześciu przełożeniach.
I znów trudno porównać, bo w C3 Picasso i C4 montowane są silniki benzynowe VTi i THP, a wśród wysokoprężnych starsze konstrukcje HDi. Trzeba będzie więc poczekać na odświeżenie powyższych modeli, co w tej chwili daje sporą przewagę Cactusowi.
Kolejną są ceny. Pomijając promocje i odpisy za złomowanie stare auta najtaniej wychodzi za Cactusa. Wersja bazowa kosztuje 51 900, a topowa 82 400 złotych. W C3 Picasso rozpiętość cenowa wynosi 63 400-85 400 a w C4 72 400-94 400 złotych. W tej sytuacji najwięcej plusów ma debiutujący model, pytanie tylko czy jego wygląd przypadnie do gustu polskim kierowcom?