TESTY
Pierwsze wrażenia | Ford Edge II facelifting
SUV w amerykańskim stylu
14-02-2020 | tekst: Maciej Kalisz | foto: archiwum
Edge trafił do Europy w ramach globalizacji produkcji Forda, jednak z bardzo okrojonymi osiągami. Dopiero przy okazji niedawnej modernizacji wzbogacił się o mocniejszy silnik, wydajniejszy automat i usportowioną wersję ST-Line.
Motoryzacja po obu stronach to wciąż dwa różne światy. Ford jednak coraz odważniej ściąga modele z Ameryki na Stary Kontynent. W ten oto prosty sposób szybko uzupełnia ofertę o crossovery i SUV-y, na które popyt wciąż rośnie. Tak trafiły już EcoSport, Kuga i Edge.
Jeszcze w tym roku nastąpi wśród nich przetasowanie, między innymi poprzez dodanie siedmiomiejscowego Explorera czy Mustanga E-Mach. Ten pierwszy powraca po latach do Europy, drugi właśnie został przedstawiony całemu światu. A będzie jeszcze nowa, większa od obecnej Kuga i zupełnie nowa Puma.
Wszystkie te modele łączy wciąż popularny segment Sport Utility Vehicle. Przy czym nowsze wyróżniają jeszcze napędem hybrydowym lub elektrycznym. Można odnieść wrażenie, że w opozycji do nich pozostaje zmodernizowany Edge. Pod jego maskę trafił bowiem nowy silnik wysokoprężny bi-turbo o mocy 240 koni mechanicznych. Jednocześnie słychać opinie, że jest to pożegnanie tego modelu z naszym kontynentem.
Nowa, topowa wersja wyposażenia ST-Line
Ford Edge debiutował w Ameryce w 2006 roku, drugą generację zaprezentowano osiem lat później. I to właśnie ona, chociaż z dwuletnim poślizgiem, trafiła do Europy. Jej modernizacja nastąpiła bardzo szybko, bo już w połowie 2018 roku. I jak każdy tego typu zabieg, na zewnątrz objęła przedni i tylny zderzak, grill, maskę silnika i kształt świateł.
Do gamy dodano wersję wyposażenia ST-Line. Wyróżnia się ona innym kształtem listw na dole drzwi, siatkowaną osłoną silnika, podwójnymi i chromowanymi końcówkami układu wydechowego i kołami na 20-calowych alufelgach. W testowanym egzemplarzy zmieniono je, za dopłatą 3400 złotych, na 21-cali. Założono na nie opony zimowe Continental WinterContact TS 860 S w rozmiarze 265/40 (indeks prędkości W do 270 km/h i nośności 105 do 925 kg z wartościami etykiety C dla oporu toczenia, B dla hamowania na mokrej nawierzchni i 73 dB dla hałasu zewnętrznego).
Wewnątrz także kosmetyczne zmiany. Z ważniejszych to 10-calowy, kolorowy wyświetlacz zastępujący tradycyjne zegary, który jest już standardem w każdej wersji wyposażenia.
W ST-Line mamy jeszcze przeszycia z czerwonej nici na skórzanej kierownicy, boczkach drzwi, centralnym podłokietniku i fotelach. Standardem jest czarna, perforowana i częściowo skórzana tapicerka Miko Suede. Otrzymujemy też aluminiowe nakładki na pedały i ciemną podsufitkę. W naszym egzemplarzu nie ma jej za wiele, bo wybrano opcjonalny dach (5650 złotych). Podzielono go na dwie części, z przodu otwierana, z tyłu stała. Do tego elektrycznie sterowana zasłona.
Więcej nowości znalazło się w układach Forda Edge. Standardem jest tu między innymi zdalny dostęp do auta z funkcją lokalizacji pojazdu za pośrednictwem smartfona. Do systemu multimedialnego wgrano nową wersję oprogramowania SYNC 3 z fabryczną już obsługą Apple CarPlay i Android Auto. Częścią funkcji możemy sterować głosowo, chociaż śmieszy wymowa odpowiedzi, np. dwadzieścia dwa stopnie. Do tego bezprzewodowa ładowarka telefonu i audio marki B&O. Składa się na niego 11 głośników i subwoofer ze wzmacniaczem 1000 W. Jednym ze źródeł muzyki wciąż pozostaje płyta CD.
Topowa wersja wyróżnia się jeszcze przednimi fotelami z elektryczną regulacją aż w dziesięciu płaszczyznach. Trzy różne ustawienia dla miejsca kierowcy (plus lusterek bocznych) można zapisać w pamięci komputera pokładowego. Oba fotele wyposażono w funkcję podgrzewania i chłodzenia.
Zagłówki mają trzystopniową regulację wysokości. Zmierzona przez nas od siedziska do górnej krawędzi wyniosła od 93 do 97 cm. Sam fotel można ustawić, względem podsufitki, na wysokość od 90 do 98 cm.
Z tyłu mamy obszerną kanapę, na której powinny swobodnie zmieścić się trzy osoby. Skrajne siedziska mają 44 cm długości, środkowe miejsce o 2 cm mniej. Jest też różnica w ustawieniu zagłówków, każdy z nich ma dwustopniową regulację wysokości. Mierzona od siedziska do górnej krawędzi wynosi - odpowiednio - 80 i 82 cm oraz 66 i 76 cm. Oparcia z kolei mają regulowany kąt pochylenia.
W ST-Line dla osób podróżujących na kanapie przeznaczono nawiewy dwustrefowej klimatyzacji i możliwość podgrzewania skrajnych miejsc.
Oparcie kanapy dzielone jest fabrycznie w proporcji 2/3-1/3. Można je złożyć zarówno od wnętrza kabiny pasażerskiej, jak i bagażnika. Ten ma aż 602 litry pojemności. W środku mamy do dyspozycji dwa składane haczyki na torby z zakupami, cztery zaczepy do mocowania siatki lub linek i gniazdko 12V. Do oświetlenia całości przewidziano zaledwie jedną lampę, w prawym nadkolu.
Przestrzeń pod podłogą wypełniono styropianowymi przegródkami, w których znalazło się miejsce na zestaw naprawczy, klucze do kół, trójkąt ostrzegawczy, gaśnicę (!) i… hak holowniczy. Ten dokręcany dodatek (z 13-pionowym złączem i systemem stabilizacji toru jazdy z przyczepą) kosztuje 2950 złotych.
W cenie testowanego auta otrzymamy także elektrycznie otwieraną i zamykaną klapę bagażnika. Można to zrobić za pomocą kilku przycisków umieszczonych w klamce, na kokpicie lub module KeyFree. Jest też możliwość poprzez przesunięcie stopy pod tylnym zderzakiem.
Większy zakres wsparcia kierowcy
Z elementów podnoszących bezpieczeństwo debiutują aż trzy nowe systemy. Pierwszy z nich to niezależny hamulec po kolizyjny, który stara się zapanować nad bezwładnym przemieszczaniem się auta po zderzeniu. Drugi pomaga kierowcy uniknąć najechania na inny - hamujący, wolniej jadący czy stojący - pojazd. W takiej sytuacji zmienia się siła wspomagania układu kierowniczego, zaś niezbędne dane pochodzą z systemu autonomicznego hamowania awaryjnego. Oba stanowią standard w ST-Line.
Trzecia nowość to adaptacyjny tempomat z asystentem jazdy w korku i funkcją utrzymania auta centralnie na pasie ruchu. Podczas próby puszczenia kierownicy, system delikatnie korygował tor jazdy. Po chwili stosowny komunikat - dosłownie - poprosił o trzymanie rąk na kierownicy, brak naszej reakcji zapoczątkował stopniowe hamowanie awaryjne.
Ford dodał ten zestaw do pakietu Driver Assistance 1. Znajduje się w nim jeszcze szerokokątna kamera z przodu, system automatycznego parkowania (równoległe i prostopadłe oraz wyjazd z tego miejsca), ostrzeżenie o ruchu poprzecznym podczas cofania i pojazdach znajdujących się w martwych strefach bocznych lusterek, reflektory przednie Matrix LED z automatyczną funkcją zmiany świateł drogowych na mijania i dyszami spryskiwacza oraz autoalarm. Wszystko to wyceniono na 5900 złotych i trzeba przyznać, że jest to bardzo atrakcyjna propozycja.
Po modernizacji z oferty Forda Edge wypadły pasy bezpieczeństwa, w których umieszczono poduszki powietrzne. Były one montowane - jako opcja - na skrajnych miejscach kanapy. O ile spełniały swoją rolę przy dorosłej osobie, o tyle nie było można ich stosować do montażu fotelika dziecięcego.
Mocny silnik w parze z napędem na cztery koła
Odmłodzony Egde otrzymał nowy, z podwójnym turbodoładowaniem, silnik o mocy 238 koni mechanicznych. To jednak wciąż daleko od wersji z rynku amerykańskiego. W testowym aucie współpracował, z także nową, skrzynią automatyczną o ośmiu przełożeniach. Do zmiany ustawień służy pokrętło E-shifter umieszczone na środkowym tunelu. Jest też opcja manualna za pośrednictwem łopatek za kołem kierownicy.
Dodatkiem do naszego auta była nagrzewnica jednostki napędowej, której działanie można zaprogramować lub włączyć zdalnie za pośrednictwem pilota. Jej obecność wymaga dopłaty 5650 złotych.
Ford daje możliwość wyboru Edge'a z napędem na przód lub obie osie. W tym drugim nie mamy wpływu na jego pracę, o wszystkim decyduje komputer pokładowy. Jeśli nie ma takiej potrzeby nie załącza tyłu.
Podczas naszych prób w terenie nie było czuć momentu przejścia na drugą oś. Auto dobrze sobie radziło i na podmokłej nawierzchni, jak i luźnym piasku. Dostrzegliśmy też minusy w postaci lakierowanych na czarno wstawek. Znalazły się ona jako element ozdobny na słupku B, co podczas jazdy na wąskiej, porośniętej po brzegach krzewami, drodze naraża je na porysowania. Do tego osłona pod tylnym zderzakiem wykonana z tworzywa sztucznego z tym samym wykończeniem. Brakowało też osłon na boki drzwi oraz nadkola. Podczas takich przepraw trzeba też liczyć się z szerokością auta, zaś dobry pomocnikiem jest wymieniona wcześniej kamera szerokokątna.
Wersje i ceny Forda Edge
Gama Forda Egde powiększyła się po faceliftingu o testowaną przez nas wersję ST-Line. Pozostałe to Trend i Titanium oraz osobna linia Vignale. Od jej wyboru zależy dostępność jednostki napędowej. W całości tworzy ją silnik wysokoprężny 2.0 EcoBlue o mocy 150, 190 lub 238 koni mechanicznych. Do tego 6-biegowa skrzynia manualna lub wspomniany już automat oraz napęd na przednie lub wszystkie koła.
Rozpiętość cenowa wynosi od 169 750 do 232 550 złotych.
Testowana wersja:
Ford Edge II facelifting 2.0 EcoBlue 238 KM (175 kW), napęd na obie osie AWD, system start/stop, automat z ośmioma przełożeniami, prędkość maksymalna 216 km/h, przyspieszenie do 100 km/h w czasie 9,6 sekundy, średnie zużycie paliwa 8,1 l/100 km, wyposażenie ST-Line, cena podstawowa 225 750 złotych, lakier metalizowany Rapid Red (4200 zł).
Podstawowe dane techniczne:
długość 4834 mm, rozstaw osi 2848 mm, szerokość 1928 mm (bez lusterek), wysokość 1732 mm, prześwit 193 mm, pojemność bagażnika 602/1688 litrów, promień skrętu między krawężnikami 12 m, pojemność zbiornika paliwa 68 litrów, masa własna 2235 kg, ładowność 420 kg.
Testy zderzeniowe Euro NCAP (2016):
- bezpieczeństwo dorosłych 32,5 punkty (85 proc. maksymalnej oceny),
- bezpieczeństwo dzieci 37,7 pkt. (76 proc.),
- ochrona pieszych 28,3 pkt. (67 proc.),
- systemy podnoszące bezpieczeństwo 10,7 pkt. (89 proc.).
TESTY | Ford Edge II facelifting
Wyposażenie samochodu
Dziecko w Fordzie Edge
Foteliki i wózki
Dziecko w Fordzie Edge
Plusy i minusy
Ograniczenia w polu widzenia